Restart systemu

I jak tam? Gotowi na nowe?

Wszystkie trupy z szafy wyciągnięte? Śmieci spod dywanu posprzątane? To dobry moment, żeby pozamykać niedomknięte sprawy, prawda? Niby zawsze jest na to dobry moment, ale jeśli końcówka roku może do czegoś zmobilizować, to dlaczego by nie?

Od wielu lat robię tutaj to durne podsumowanie, więc nie może być inaczej. 2018, byłeś dziwny. Ale ja też jestem dziwna, więc to się chyba jakoś ze sobą zgrywa… 🙂

Liczba rzuconych nałogów: 0

Liczba przeprowadzek: 0

Liczba rozwodów: 0

Liczba skoków ze spadochronem: 0

Liczba adoptowanych kotów: 0 (duży sukces biorąc pod uwagę brak stałego związku)

Liczba posiadanych rzeczy w panterkę: 0 (to taki lokalny koloryt, którego nadal nie pojmuję – holenderki kochają panterkę)

Dużo tych zer mogę jeszcze wyprodukować. I im dłużej o tym myślę, tym bardziej nudne i stabilne wydaje mi się moje życie. NATYCHMIAST MUSZĘ TO ZMIENIĆ… 😉

 

W tym roku do absolutnych sukcesów zaliczam fakt, że dla odmiany, nikt nie próbował mnie zwolnić. Oraz fakt, że jeżdżąc rowerem po pijaku, nadal nie wpadłam do żadnego kanału. Innych, spektakularnych sukcesów może i brak, aaale jak porównam gdzie życiowo byłam rok temu, to delta wychodzi mi dodatnia. Nie jakoś nachalnie, ale jednak 😉

Zostało mi jeszcze kilka wyzwań na końcówkę tego roku. Na przykład przetransportowanie kieliszków i zupy do przyjaciół. Wiecie, jak się kończą takie historie. Ja wiem. Moja ciotka, która po „transporcie” tortu na imprezę, spędziła 3h myjąc samochód z bitej śmietany i kremu, przypomina mi o tym co roku.

Muszę też uważać dzisiaj na telefon, bo niepisanie jest czasami dużo trudniejsze niż napisanie czegoś. A wiadomo, że fajerwerki, noc, samotność i smutek robią ze mnie emocjonalną bombę uruchamianą przez odpowiednie stężenie alkoholu we krwi… 😉

Także – byle do jutra. Trzeba przetrwać kilka godzin, zamknąć za sobą 2018 i z radością wkroczyć w 2019, żeby z nową energią popełniać te same lub nowe, ekscytujące błędy. Ten nowy rok to będzie wyzwanie, jak zawsze. Ale jak to mówią, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Czy tam coś…

Jeśli zaś chodzi o postanowienia noworoczne, to naprawdę – chrzanić je. Dla porządku wylistuję tylko kilka rzeczy, których chciałabym dokonać, ale wiadomo jak będzie:

– napisać książkę

– nie zakochiwać się w beznadziejnych przypadkach

– nauczyć się niderlandzkiego

– zostać wysoką blondynką

– nie rozważać przeprowadzki do innego kraju (ha! niespodzianka)

– nie wydawać fortuny na buty, perfumy i wino

– nie zasypiać na plaży w czasie przypływu (to uczucie, gdy budzisz się, bo czujesz mokro pod brzuchem i nie wiesz, czy to krew, bo ktoś cię właśnie zastrzelił, czy może zsikałeś się w czasie snu, bo jesteś już tak stary, że nie trzymasz moczu i ktoś naprawdę powinien cię wreszcie zastrzelić – bezcenne)

 

9 komentarzy

  1. ej, jedna nieścisłość mi się tu wydaje.
    Jak to nikt nie próbował cię zwolnić? A jak to było (i kiedy) z tym nadprogramowym wolnym bo coś tam reorganizowali, a potem się okazało, że wezmą na inne stanowisko, to nie było w 2018?
    Kurde ten czas popiernicza i się wszystko zajączkuje.

    • jolinda

      Próbowali mnie zwolnić w ostatnich dniach 2017, a potem przez kilka miesięcy 2018 nie wiedzieli co ze mną zrobić, aż znalazłam sobie nową pozycję w tej samej firmie.
      Czas zapieprza jak szalony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.