Bezkrwawe rewolucje

Są takie momenty w życiu, że chętnie by się komuś przegryzło aortę, prawda? No ale głupio tak jednak rzucać się na ludzi. Bo to się i spocić i pobrudzić można, nie mówiąc już o niespieralnych plamach z krwi. Niestety intryg knuć nie umiem, a potraktowanie Lodowatym Spojrzeniem nie wchodzi w grę na odległość… Pozostaje więc klasyczna frustracja. No i wino.

Pech chciał, że dzisiaj zapomniałam o winie. Wiem, sama w to nie wierzę, ale jednak…

I kurde, no nie wiem, ale jakoś nigdy nie zauważyłam, że napełnianie kieliszka, który sobie wolniutko wysycha gdzieś pomiędzy stolikiem a moimi taninowymi ustami, zajmuje TYLE czasu… Bo gdyż dzisiaj nagle okazało się, że MAM CZAS WOLNY ;). Byłam w fabryce, nie zapomniałam odebrać dziecka ze szkoły, kot obsłużony, jolanta nakarmiona… i nadal nie ma 19-tej.

Oczywiście mogłabym poczytać, posprzątać, pomalować paznokcie, albo wymyślić lekarstwo na raka, ale wszystko to by mnie nie uszczęśliwiło tak, jak ZMIANY.

A że robotę każą mi zmienić najwcześniej za kilka miesięcy, domu kupić mi się nie udaje, kraju przynajmniej do końca roku szkolnego nie zmieniam ;), to totalnie wieje nudą. Po szybkiej autoanalizie potrzeb i rozmowie samej ze sobą (a to przecież tak, jakbym zasięgała porady u wkurzonego tornado), doszłam do wniosku, że niezbędne jest mi przemeblowanie. Tak. Tasowanie meblami zawsze mi dobrze robi. No i można wszystkie śmieci spod dywanu sprzątnąć.

Ale, i tutaj po raz pierwszy, no może trzeci, odkryłam zalety bycia matką, boooo ponieważ mam Bru, który mnie nawet lubi i chętnie realizuje moje pomysły, to scedowałam moją potrzebę przemeblowania na swoje nieletnie dziecko. Bo kurcze lubię to jak mam meble poustawiane, nie? Ale przemeblowanie potrzebne. A dzieciak niech się na coś przyda, przynoszenie matce wina to trochę za mało… 😉

Nie przewidziałam tylko jednej rzeczy. 5-latek nie ma szczególnie rozbudowanej wyobraźni. Ustalenie finalnej wersji rozstawienia mebli zajęło nam mniej więcej tyle co siedem przestawień szafy, trzy przestawienia łóżka, dwa zwinięcia dywanu i zepsucie komody. Chryste.

I wiecie? Od razu mi lepiej. I jak ruszyłam te meble, to ruszę też tę górę poczty po niderlandzku, a potem kopce spraw niepozamykanych. Lawina ruszyła.

To tak, jak KOBIETY chcą tylko umyć zęby, szybko, nie? Szczotka, pasta, szorują. Ale ktoś umazał umywalkę pastą. No to przetrą. A lustro takie pochlapane, a przecież jeszcze 1.30 minuty szczotkowania, a ścierka i spray przecież tu w szafce, ciach ciach, zrobione. No i  mydła do dozownika doleję, bo to chwila, a się już kończy. A ten ręcznik to do prania zabiorę po drodze. A te buty co tutaj robią, to sprzątnę, itd. Mężczyźni tak nie mają, obserwowałam wieeeelu osobników 😉

No. Ale kobiety tak mają.

I jak masz szczęście i jesteś kobietą, to pomyśl, że jeśli chcesz zmienić swoje życie, to musisz zacząć od umycia zębów. A potem to samo już pójdzie.

 

 

14 komentarzy

  1. Agnes

    U mnie ostatnio zaczeło się od banału – miałam tylko zrobić etykietki do nalwek i je wstawić do tajnej skrytki… A wyszły z tego kuchenne rewolucje, 2 wory śmieci i… no muszę kupić kilka rzeczy do kuchni.

  2. Tessa

    Skad to znam;) Tak samo działa chyba schemat: idę po bułki i ser, a wracam z kolejną czerwona szminka, 50-ta para szpilek i czerwonym winem (do sera, rzecz jasna;)

  3. u mnie przestawianie mebli (samodzielne, najlepiej pod nieobecność męskiej części rodziny) odbywa się tak jak u Bruna, bo ja też nie mam wyobraźni.
    Więc po 5 przesunięciach, kanapy, wyłamaniu nóg komodzie, przerzuceniu fotela, na koniec wszystko ląduje tam, gdzie było. A nie, przepraszam. Lampka ze stolika przy łóżku idzie na komodę, lampka z komody na okno, a ta z okna koło łóżka. No. I od razu jakoś tak fajniej, naprawdę nie ma to jak przemeblowanie.
    …że też cię od wina ani zgaga ani migrena nie męczy…Zazdraszczam. Ja niestety musiałam się przerzucić na inne trunki z w/w powodów.

    • Jolinda

      Hahahahaha, roszady lampkami tez doskonale znam 😀
      A wino? Nie chce nadmiernie zachecac, ale u mnie to moze byc kwestia duuuuzej praktyki 😀 hahahaha 😉

      • no wiesz…moje pierwsze miejsce pracy to był PGR, więc mam chyba nieco inną praktykę.
        Odkrywam więc teraz nieco szlachetniejsze acz bogatsze procentowo trunki. Taką brandy na przykład. Albo sherry.
        Kiedyś tym leczono stres, chorobę i co tylko jeszcze…
        To co się będę bronić przed medycyną ludową 😉 ? Skoro migreny i/lub zgagi dostaję od samego patrzenia na wino i czekoladę?

  4. Magda2

    Kurde, to ja oczywiście jakiś odmieniec jestem, bo nienawidzę przemeblowań, remontów i podobnych rzeczy, po których jest dodatkowe sprzątanie :-/ Jak przemebluję, to się tylko wkurzam, bo np. automatycznie maszeruję po bluzkę do kąta, gdzie wcześniej stała szafa, ale tam stoi teraz fotel 😀

  5. dobrze_wydana

    Boże z tym myciem zębów to cała ja… Zawsze tak robię, zawsze. A prysznic to się najlepiej myje, jak się go spsika od środka podczas używania.

  6. Monika

    Haha cała Jola, nikt tak jak Ty nie opisze babskiego umysłu. Też tak mam, że idę tylko zanieść papier do łazienki na piętro, no i proszę, ręcznik do prania, kwiaty nie podlane, synowi trzeba pościel zmienić to zabiorę od razu żeby pustych przebiegów nie robić, a jak wracam podlać te kwiatki to w sumie mogę odkurzacz wziąć bo jakoś chyba się zakurzyło, a przecież skoro już idę… I tak zawsze, że wszystkim, codziennie. A przemeblowania są fajne, od nich zawsze zaczyna się remont, o zgrozo… Tak daleko z Bru chyba się nie posunęłaś? Pozdrowienia 🙂 Monika

    • jolinda

      No nie, do remontu sie nie posuwam, zwlaszcza ze to wynajmowany dom, ale absolutnie rozumiem, ze zwykle umycie lustra moze sie tak skonczyc 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.