Krew, pot, łzy… i materac.

No więc wymyśliłam sobie, że dosyć tego, nie będę dalej żyła w brudzie. Czas pozbyć się plam na materacu. Plam z rozlanego wina (no przecież nie uwierzycie mi w rozlaną herbatę), plam, które przecież usiłowałam sprać w okolicach terminu ich powstania, ale one zamiast zniknąć, zbladły tylko nieznacznie, ale za to znacząco powiększyły swoje rozmiary. Słowem – roztarłam te winne ślady na pół materaca, a po zdjęciu prześcieradła całość prezentuje się jak dowód rzeczowy w dość krwawej zbrodni.

No więc koniec tego. Byłam w bojowym nastroju, a jednak łatwiej sprzątać i mierzyć się ze starymi plamami winnymi, niż wziąć się za sprawy faktycznie istotne. Sprzątanie jest zawsze świetną odpowiedzią na potrzebę prokrastynacji.

Materac wielki w cholerę. Podwójny, sprężynowy, ewidentnie z betonowymi elementami w środku, zainstalowanymi tam pewnie w celu stabilizacji, czy tam czegoś. W każdym razie ledwo sama podnoszę tego bydlaka, a przewrócenie go na drugą stronę jest możliwe, owszem, ale potrzebuję do tego jakichś 15m długości i z 6m szerokości. A że nie dysponuję taką przestrzenią w sypialni, to przewróciłam materacem toaletkę (stłuczone perfumy), spadłam obraz (porysowana ściana i uszkodzone mocowanie wieszaka z tyłu obrazu) oraz spociłam się bardziej niż w podczas pobytu w saunie. A odwrócenie materaca na drugą stronę, to był tylko pierwszy krok przecież.

Bo gdyż wymyśliłam sobie, że wypiorę pokrowiec. Głupia nie jestem, to zgooglowałam sprawę. Spoko. Ludzie piorą pokrowce od materaca w co drugą środę. Są też jednostki ekstremalne, które MROŻĄ te pokrowce, celem pozbycia się drobnoustrojów i zdobycia zapachu frytek i koperku i czy co tam jeszcze ciekawego mają w zamrażarkach.

Pomyślałam, że z mrożeniem, to sobie jednak dam spokój, ale wyprać praleczce to bym go dała, gdyż jestem wielką fanką delegacji obowiązków 😉 Przeczytałam kilka instrukcji, więc czułam się przygotowana. Nie przesadzić z temperaturą, bo się skurczy. Nie suszyć za mocno, bo wilgotny lepiej się naciąga na materac. Nie zostawiać pralki bez nadzoru, gdyż może mocno skakać przy wirowaniu tak ciężkiego ładunku.

Ok, do dzieła. Nie ma to jak wyspać się na świeżutkim, pachnącym materacyku.

Zdjęcie pokrowca zajęło mi jakieś 15-20 min. Dlaczego, pytam się DLACZEGO, suwak nie mógłby biec dookoła materaca, a nie tylko przez jego węższy koniec?!? Ktoś kto projektował ten materac ewidentnie nigdy nie próbował zdjąć pokrowca. Klęłam jak szewc, ale wizja czystości była nadal bardzo kusząca.

Dobra. Jak już zdjęłam ten cholerny pokrowiec, zgodnie z radami zwinęłam go w rulon, żeby łatwiej zmieścił się w pralce. Niestety, po zwinięciu pokrowiec nadal był raczej rozmiarów mojej pralni niż pralki. Złożenie w czworokąty dało podobny rezultat. Spróbowałam nawet freestyle’u, czyli wepchnięcia pokrowca do środka przy pomocy nogi, ale prócz tego, że nie mogłam odzyskać nogi, niewiele się w temacie prania wydarzyło.

Pranie ręczne pewnie by znacząco pomogło na te wyblakłe winne plamy, aaaale nie dysponuję basenem, w którym rzeczony pokrowiec by się zmieścił. Może po to ludzie instalują sobie w ogródkach jacuzzi? Tak, jacuzzi by się rozprawiło z tymi plamami. Wizualizowałam wlanie do wody wybielacza, proszku i uruchomienie bąbelków. Wspaniały widok 😉

No więc trudno. Prania nie będzie. Ale ctrl+z z pokrowcem nie zadziałało i musiałam spojrzeć prawdzie w oczodół. Trzeba założyć niewyprany pokrowiec na materac. Porównałabym to do zakładania brudnych skarpetek dnia następnego, albo do gotowania rosołu w upieprzonym gulaszem garnku 😉 Słowem – frajda nad frajdy…

Naciągaliście kiedyś pokrowiec na materac? Taki duży materac? Nie? Szczerze zazdroszczę. Gdyż to urocze zajęcie kosztowało mnie dzisiaj jakieś 3 godziny wzmożonego rzucania mięsem. Złamałam dwa paznokcie i obtarłam sobie 4 kostki na dłoniach i pogodziłam się z myślą, że będę musiała spać w hamaku, względnie będę zmuszona uszyć sobie siennik i wypchać go mchem i sianem.

Jakiś geniusz wymyślił sobie, że połączenie antypoślizgowej gąbki, watoliny i super śliskiego, grubego materiału z zewnątrz to jest dobry pomysł. A jest to niestety przepis na krwawą masakrę. Chciałam powiedzieć, że mój materac ma teraz, prócz gustownych plam po winie, wiele małych plam krwi z moich poranionych dłoni. Oraz ślady po pianie toczącej się z pyska mego…

Czułam się, jakbym upychała słonia w Spanx’y. Niby wiadomo, że będzie ciasno, bo ma być ciasno, ale ciężar gatunkowy tego wyzwania mnie przerósł. Niemal. No bo przecież jestem super uparta i żaden materac mnie nie pokona. Prócz tego jednego, który się nagle skończył za wcześnie, gdy w podstawówce skakałam wzwyż i po pokonaniu 140cm, gruchnęłam plecami i dupskiem o drewnianą podłogę sali gimnastycznej. Tak więc raz już dałam się podejść materacowi, na drugi raz zwyczajnie nie mogłam sobie pozwolić.

Walczyłam dzielnie z małymi przerwami na piłowanie złamanych paznokci, bandażowanie dłoni i wiązanie włosów, gdyż kapało z nich potem. Wreszcie, jakimś cudem, udało mi się dopiąć suwak kończąc tę nierówną walkę. Materac nie był płaski i w niczym nie przypominał tego ładnego, zgrabnego przedmiotu, który do niedawna pasował do ramy mojego łóżka. Ale to już detale. Zamek zapięty, znaczy jest WYSTARCZAJĄCO DOBRZE.

Żeby pozbyć się tych Karpat i rowów mariańskich postanowiłam ostatkiem sił przerzucić materac na drugą stronę. Wszystko się wyrówna pod własnym ciężarem, nie? W końcu ten zaszyty w środku beton na coś się przyda.

I co? I BINGO. Gdyż materac po drugiej stronie jest nieskazitelnie czysty. Hahahahaha… gotowy na drugą część pamiętników jolanty pisanych winem 😉

27 komentarzy

  1. po 1. JOLKO! Bój się Boga! Nareszcie jesteś!

    po 2. praca fizyczna oraz czystość są przereklamowane

    po 3. ale co słychać? Ja zniosłaś/znosisz kwarantannę i inne atrakcje?

    • Jolinda

      1. no jestem, nieprzerwanie odkąd pamiętam 😉
      2. o to to to! następnym razem zamierzam kupić nowy materac, albo wezwać ekipę, która się z nim rozprawi.
      3. o pani kochana… coronę razem z młodym przeszliśmy (chyba), zdalną szkołę po niderlandzku takoż, czekam na równie pozytywny koniec innych zawiłości życiowych, pocieszając się że nawet najdłuższa żmija kiedyś mija 😉

      • 1. już ty wiesz o co chodzi
        2. popieram zdecydowanie, ostatecznie siennik z sianem nie jest taki zły o ile się nie ma alergii na siani
        3. to dobra wiadomość, że przeszliście coronę bo to znaczy, że już wam raczej nic nie grozi…póki.
        A te zawirowania to są właśnie najciekawsze… Wiem, wiem, wścibska jestem, taka natura 😀

  2. Bożena Bo

    Boshesh ty mój.
    Też kiedyś wpadłam na ten pomysł. Na szczęście mój rozpinał się na 2 połowy. 2 prania. Nałożony z powrotem. Zakupiona „nakładka”, co się pięknie na gumki zahacza.
    Prania pokrowca materaca never again 😉

  3. Grazyna1

    Jak zawsze sie nie nudzisz 😉 u nas na materac naklada sie taka czapke z gumami ; ( jak przescieradlo, tylko duzo grubsze i pikowane) sciaga sie szybko i pierze. Przesylam pozdrowienia.

  4. tessa

    Moj sie „otwiera” naookolo i nawet (na sile) do pralki wchodzi, ale tez sie umecze. Piare, jak juz musze a w miedzyczasie likwiduje roztocza parowcem, wszystko mam na pare (mopa tez) i jestem zachwycona;)
    Dobrze Cie tu widziec po dluzszej przerwie:)

  5. Alicja

    Been there, done that. Skończyło się kupnem nowego pokrowca, bo stary się nie doprał, a upychanie materaca z powrotem w dziada mnie przerosło 😀

    • Alicja

      Żeby nie było, włożenie materaca w nowy pokrowiec, rozpinany dookoła, to też nie była kaszka z mleczkiem, bo materac jest lateksowy, ciężki jak sto diabłow i uciekający z rąk. Próba włożenia go w cokolwiek przypomina wpychanie gigantycznego plastra Goudy do wielkiej koperty.

    • Jolinda

      Hahahahahahaha… jak ja się cieszę, że nie tylko mnie ten materac do kurwicy doprowadził 😀
      Ludzkość ma nad czym pracować. Zapomnijmy o lotach w kosmos. MATERACE kurde!!! 😀

  6. Agata744

    Mam materac ciężki jak cholera i raz pokrowiec go okalający uprałam, ale ile mnie to wku**** i potu kosztowało to tylko ja wiem. Teraz zaczęłam go co jakiś czas dokładnie odkurzać bo drugi raz pokrowca upiorę, to jest pewne.

    • Jolinda

      Hahaha, ciekawe, że nikt tego tematu nie rozwiązał jeszcze. Przecież to nieludzkie sugerować, że wypranie tego cholernego obicia jest możliwe (i proste!) w warunkach domowych. Gdyby nie było suwaka, to wszyscy by uznali, że OK, trzeba zawezwać specjalistyczną ekipę. A tak porywamy się z motyką na słońce i wkurw gwarantowany 😀

  7. D

    Wpadlem na tego bloga troche z przypadku, a troche swiadomie szukajac w googlu … . Musze przyznac, ze czytanie tego wciaga jak moj stary odkurzacz, az szumi w uszach od tych wszystkich ciekawie rzuconych mysli, uwag i trafnych spostrzezen.

    Masz talent ! prosze o wiecej 😉

    A co do materaca tez przerabialem. Czym drozszy tym ciezszy i bardziej prz… ale niedawno odkrylem nowa stacje benzynowa z pralko automatami gdzie idzie wyprac dywan wiec obicie wejsc powinno. Uwazac tylko trzeba by samemu sie tam nie pakowac i zatrzasnac klape.

    https://en-gb.facebook.com/pg/Wasserette-Revolution-Laverie-by-KIS-WASH-122778931767976/posts/

    https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=18yX5SgcRnFzg8XF_aWQ-Mc9C6iPdXQ7V&ll=52.51575967581356%2C4.778219965041668&z=10

  8. novembre

    Ha ha oraz ha.
    Kupiłam młodej łóżko księżniczkowe, z materacem.
    Myślę sobie, upiorę pokrowiec.
    Następnie: wstaw własną notkę.
    Finał: pokrowiec owszem uprany, ale żeby materac w nim upchnąć, musiałam użyć wszystkich swoich kolan. Oraz na zapięciu suwaka położyłam już krzyżyk, rany boskie.

    • Anonim

      Hahaha… oraz ha 😉
      No. Znam. A podejrzewam, że materac młodej ciut mniejszy od mojego bydlaka. Na cholerę mi takie wielkie łóżko, to naprawdę nie wiem… :-/

    • Jolinda

      No właśnie jak prałam przy pomocy ekipy w PL, to mi wszystkich plam nie usunęli, wino bywa wredne 😉 I wtedy mi powiedzieli, że przecież mogę sama pokrowiec w pralce uprać. A ja głupia posłuchałam 😀 Hahahahaha…

  9. Jacek

    Historia z zaskakującym zakończeniem, czyli tak jak lubię. W trakcie lektury starałem się być pomysłowy i wymyślić jakieś rozwiązanie. Niestety, jedyne co mi przyszło do głowy, to że najlepiej byłoby go uprać na raty, np. na dwa razy. Głupie, co nie?

    • Jolinda

      Nie wiem, czy głupie. Pewnie, gdybyś mi to napisał wcześniej, to bym spróbowała 😀 hahaha… ale nadal sobie tego nie wyobrażam….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.