Pragnę się z Wami podzielić moim odkryciem z dzisiejszej nocy.
Tak ważnym, że aż wysłałam sobie maila w tej sprawie.
O 4:17, więc doceńcie ciężar przekazu.
Otóż Jolka do Jolki pisze tak. O 4:17 rano.
Na kota działa tylko „no to nie!”.
A rozwijając tę mroczną myśl, bo światła byłaby dopiero po pierwszej kawie.
Otwieram drzwi, bo miałk za nimi taki, jakby go obdzierano żywcem ze skóry.
Nic.
Zaczynam negocjować:
– Wchodź chamie włochaty.
Nic.
– Kassssspar, wchodzisz, czy nie?
I on wtedy, bardzo zresztą sprytnie, wybiera opcję „czy nie”. Plus miauczenie rzecz jasna. Żałosne. Umarłego by z grobu podniosło, więc jak sądzę, sąsiedzi z napięciem śledzą moją z kotem nocną rozmowę.
– Głupi kocie, wchodźżesz do cholery, spać chcę!
– Miał?
– Co miał?!? Co kurwa miał! WCHODŹ!!!
– Miał.
– Dobra, no to nie!
Zamykam drzwi.
W ostatniej nanosekundzie kot wślizguje się do środka.
I wtedy mnie olśniło. Z kotem można prowadzić wielogodzinne negocjacje na temat bycia po złej stronie drzwi. Bo kot zawsze jest po złej stronie drzwi. I kot zawsze wygrywa, gdyż koty są urodzonymi mistrzami w doprowadzaniu ludzi do białej gorączki. Dopiero ostateczne „no to nie!” sprawia, że kot podejmuje decyzję, wchodzi / wychodzi / je / bierze / oddaje.
„No to nie.”
Polecam Waszej uwadze.
Chyba, że chodzi o kota, który głoduje, bo nie dostał posiłku w ciągu ostatnich 20 minut. Wtedy warto spróbować argumentów ze świeżą rybką / wołowinką / wątróbką.
I tak o.
Znów się nie wyspałam…
Wychodzi na to, że moje dziecko jest kotem.
Raz, że działa na nią dokładnie to samo, a dwa, że też dziś nie spałam o tej radosnej porze. Przez półtorej godziny.
Też dostrzegam wiele podobieństw. No może są mniej złośliwe i nie gubią tyle sierści (dzieci), ale zasadniczo to jest ten sam poziom. Ustawiają nas w pozycji sługi i zgadzamy się na to z uśmiechem… 😉
A czy Kaspar pija wino? może tego z nim spróbuj?
O 4:17 wyrzuciłabym za drzwi.
Ale za te balkonowe.
Na dwór.
Przeczytaj mu to. Niech się cieszy, że nie jestem jego Panią.
Ale on był za drzwiami. Pragnął wejść. Chyba 😉
Balkonowymi?
co Ty serca nie masz żeby biednego kotecka na noc na zimnicy takiej zostawiać?
Zostawiać? A zgadnij, ile razy mu mówiłam, że idę spać i przerabialiśmy kwestię „wchodzisz, czy nie?!” 😉
Koty zawsze chca byc tam, gdzie zamkniete/gdzie ich nie ma lub jeszcze nie bylo. A jak sie wychrzania z gracja bo nie obliczyl odleglosci, to od razu zmieniaja temat I sie wylizuja, sprytne.
U mnie bardzo podobnie, tylko działa kwestia ” w tej chwili!!!” hyhy Ale powinnam isć na leczenie, bo syndrom sztokholmski w stadium zaawansowanym… 😉
przykro mi…nie na każdego działa. Na mojego nie działało, wręcz go aktywizowało. (Wzdech) Chciałabym się teraz pozłościć
Ha! Podobno to samo jest w kwestii kobiet i mężczyzn… 😀