Mój Nowy Rok rozpoczął się wspaniale. Dziecko zostało zajeżdżone przez wyspecjalizowaną do męczenia ludzi kadrę, czyli przez dwoje trenerów osobistych. Biegali, sapali i chichrali się przez wiele godzin. Wiele spokojnych dla mnie godzin 🙂 Dwulatek to jest zawodnik z wyższej półki. Przysięgam, takie małe gady czerpią energię z kosmosu. Albo z kinder jajek. Też tak może być w sumie.
Rozważam zatrudnienie na stałe takich trenerów-wybiegywaczy dla Decybela. Chwilowo mnie nie stać, ale gdyby ktoś chciał charytatywnie popracować, to zachęcam.
Tuż po północy znaleziono mi kawalera. Teoretycznie rzecz jasna, ale przysięgam, że myślałam że takie akcje zaczną się najwcześniej za kilka miesięcy, a tu proszę, pierwsze 20 minut Nowego Roku i już takie zmiany, czy tam plany… 😉
A potem było tylko lepiej. Zmęczony Sir Decybel przespał całą noc, więc i mnie było dane się wyspać. Rano obudziłam się bez cienia kaca i posmaku kociej kuwety w ustach, czego nie spodziewali się nawet najstarsi Indianie i wiecznie naćpana Wyrocznia Delficka, bo gdyż kto jak kto, ale ja miałam sporo powodów, żeby z hukiem pożegnać ten pieprzony 2015.
Tak. I to już. Gruba kreska i lecimy dalej. I chodzi mi o odcięcie się od przeszłości, a nie o dragi. Rzecz jasna. Jak się sponiewierać, to tylko przy pomocy wina lub wina z bąblami.
Nie strzelałam. Ani focha, ani kilku głębszych, ani fajerwerkami. Lubię oglądać, ale takie duże, zorganizowane przez miasto, czy coś. Strzelanie między blokami naprawdę nie jest szczególnie widowiskowe. A ludzie przepalają na to masę kasy. Wywrotki całe. Taki pomysł zapodaję ludziom, którym się chce, żeby zorganizowali akcję w stylu: nie strzelam – przepalam kasę na schroniska / domy starości / hospicja. Czy nie byłoby fajnie, żeby te pieniądze poszły na coś pożytecznego? No tak se życzę z okazji Nowego Roku. O.
Oraz. Chciałabym poruszyć prawdopodobnie niepopularną kwestię. Święta są fajne, nawet bardzo, ale dlaczego muszą być tak skomasowane? Moje nowe decybelowe przedszkole nie pracowało 31.12, nie pracuje też dzisiaj, ani w weekend, wiadomo. A to oznacza kolejne 4 dni w domu z dzieckiem. Śmieci nie mam kiedy wyrzucić (oj a jest co wyrzucać), a po ostatnich kilku tygodniach z przyklejonym do mnie Bru, marzę o chociażby kilku godzinach dla siebie. Dzieci są wspaniałe. Szampan też. Ale sami wiecie, co się dzieje po wypiciu 3 butelek 😉
Odpowiednie dozowanie jest kluczem do sukcesu w wielu sprawach!
Moja młoda też nas rozniosła na kawałki przez te kilka wolnych dni. Dzisiaj z nieukrywaną przyjemnością (ona też była zachwycona) zaprowadziałam ja do przedszkola 😛
I wcale nie uważam się za wyrodną matkę.