Pamiętacie moją ukochaną niderlandzko-amerykańską firmę, która dwa razy mnie zatrudniła, ale też dwa razy zredukowała moje stanowisko? No. Ja ich nie zapomnę nigdy, bo gdyż te dwie rundy, to wcale nie był koniec zabawy. Po (dłuższej) chwili przerwy zaczęliśmy rozmawiać o trzeciej rundzie. Całe szczęście w ostatnim momencie dostałam ciekawszą ofertę.
Te długaśne miesiące były dla mnie zawodowo przedziwne. Projekty pojawiały się i znikały, chcieli ze mną pracować wszyscy i nikt. Był to czas dość niezwykły, niestabilny, frustrujący i musiałam się ostro namachać łapkami, żeby nie utonąć. Nigdy w życiu nie spędziłam takiej ilości czasu na kanapie, a jednocześnie nigdy nie byłam tak koszmarnie zmęczona. Coś tam niby robiłam, ale głównie to się zadziwiałam tym, jak wszystko się dziwnie układa. „W kamiennym kręgu”, wersja niderlandzka z polską niewolnicą Jolantą w roli głównej 😉
Ponieważ na marazm zewnętrzny reaguję totalnym lenistwem i nic-mi-się-niechceniem, wyoglądałam wszystko, co jest do obejrzenia na wszystkich dostępnych mi platformach. A to ciągłe gapienie się w TV zaowocowało nową stałą pracą. Niebywałe, jednak da się z gówna bicz ukręcić 😉
Sytuacja obecna odpowiada mojej osobowości i wpisuje się w mój pokręcony życiorys wręcz znakomicie. Otóż:
Jestem Polką (niestety, tutaj bez zmian). Mieszkam w Niderlandach. Pracuję dla hiszpańskiej firmy. Dla klienta z Ameryki. Przy projekcie w UK. Zdalnie. Trzy dni w tygodniu.
Hahahaha… Prawda, że brzmi to jak praca dla kogoś takiego jak ja? 😀
No. Ja też już ją kocham. Mam dwa dni w tygodniu wolne, więc po pierwsze się nie przemęczam (ha! a w zasadzie HA!!!), a po drugie wreszcie mam czas, żeby z tym moim młodym dziadem żyć w trybie niderlandzkim. Bycie samotną matką w NL naprawdę obsysa, gdyż wszystkie zajęcia pozaszkolne, łącznie z basenem, dostępne są do 18-tej lub w weekendy. Przy pracy na cały etat i weekendach u taty, nie bardzo mogłam młodemu zapewnić dostęp do sportów, kursów malowania, czy chociażby spędzania czasu z kolegami, gdyż każdego dnia po szkole musiał kisić dupsko w koszmarnie drogiej świetlicy, a w piątek jechał do ojca.
Aż tu nagle, całkiem WTEM, hiszpańsko-amerykańskio-angielsko-niderlandzkie rozwiązanie zadziałało dla tej niestandardowo pierdolniętej Polki 🙂 Że też wcześniej na to nie wpadłam, hahahaha…
A, no i ten czas na kanapie okazał się nie być czasem straconym. Ponieważ stałam się ekspertem od różnych platform VOD. A że doświadczenie zawodowe w tym obszarze też już miałam, to teraz zmóżdżam się i ulepszam / dostarczam nowe rozwiązania dla kilku z tych video gigantów.
Fajnie, co? Ja się jaram na maksa. Pracuję w układzie: Poniedziałek, Wtorek. PRZERWA. Czwartek. TRZYDNIOWY WEEKEND.
Młody rzecz jasna chodzi do szkoły w pełnym wymiarze godzin, więc w środę i piątek od 8.15 do 14.15 mam czas wyłącznie dla siebie. Jakie to jest przezajebiste. A od 14.15 mam siłę i ochotę być najlepszą wersją siebie dla mojego dziecka. Win-win.
Bru się jara na maksa, bo dwa dni w tygodniu jestem cała jego, w ogóle nie musi chodzić do świetlicy i może zapraszać kolegów na chatę.
Nawet kot się jara na maksa, bo ma służącą dostępną także w ciągu dnia, gdy zwykle byłam w biurze. Strach przed nagłą śmiercią głodową zniknął, bo dostęp do lodówki się nagle znacząco poprawił 😉
Moja praca zdalna i do tego nie w pełnym wymiarze godzin brzmi być może dość egzotycznie. Nie znam nikogo w Polsce, kto pracowałby w ten sposób. Ale w NL praca trzy w dni tygodniu nikogo nie szokuje, wiele osób po urodzeniu dzieci przechodzi w ten tryb, a Corona zmusiła pracodawców do przejścia na pracę zdalną. Polecam to waszej uwadze. Możecie teraz z Wawy, Radomia i Wałbrzycha robić rzeczy, które do niedawna nie były dostępne. Za lepszą kasę i spędzając mniej czasu przy biurku. Trzeba „tylko” znaleźć swój własny, pokręcony model.
Bardzo sie ciesze ze znalazlas cos co lubisz i jeszcze płaca . Gratuluje i pozdrawiam
Dziękuję! <3 Odpozdrowienia!
Tylko jak to znaleźć??? Jak Ty to robisz???
Nie mam złotej rady. Ze znalezieniem tej posady też mi się jakby zeszło, ale generalnie – trzeba aplikować. Tę robotę znalazłam przez headhuntera, z którym kiedyś dawno rozmawiałam o innej posadzie. Napiszę o tym osobny wpis, bo temat dla wielu jest gorący.
Przyłączam się do pytania jak się taką pracę znajduje, bo do eksperta od platform naprawdę już teraz niewiele mi brakuje jednak marazm i frustracja z roboty zdalnej na chu… steczkowych warunkach w moim przypadku przekłada się wyłącznie na nowe wałeczki tu i ówdzie. Jolanto poradź!
Mi pomógł headhunter, z którym wcześniej rozmawiałam o innej posadzie. I niszowość tego projektu w połączeniu z moim doświadczeniem. Napiszę osobny wpis, może któraś z rad / moich sposobów pomoże.
Ale finansowo to jednak jest różnica czy pracujesz 40 godzin w tygodniu czy mniej?
Odczuwasz różnicę? Czy korzystając z przysługujących dni opieki nad dzieckiem, za które to płaci holenderski odpowiednik ZUSu – zauważasz różnicę w dochodach?
W Szwecji np. oficjalnie mówi się, że jak np. jesteś chora, albo dziecko masz chore, albo bierzesz wolne żeby zaopiekować się dzieckiem, bo szkoła jest zamknięta to oficjalnie dostajesz 80% swojej normalnej pensji.
Tylko, że szwedzki ZUS ma swoją matematykę i ich 80% jest o wiele, wiele niższe niż można się spodziewać. Przy jednym, dwóch dniach to się może tego nie zauważa, ale już przy 7 dniach jest znacząca różnica w wypłacie.
Jeszcze inaczej. Moja sytuacja jest dość skomplikowana 😉
Mam swoją firmę, która świadczy usługi firmie dla której pracuję. Zatrudniam sama siebie, na pełny etat i sama sobie wypłacam pensję, opłacam pełen ZUS, itd.
Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, jak każde rozwiązanie.
A finansowo, ponieważ stawki Londyńskie są wyższe niż holenderskie, praca 3 dni w tygodniu mi wystarcza.
Jaram się jak Twój kot 🙂 powidzienia!
Dzieki Zuzia! 🙂
Znasz jakas kudlata ktora chodzila po knajpach za ludzmi na zlecenie?
Ja pracuje 4 dni i wcale nie mam ochoty na wiecej, zadne pieniadze nie sa warte, zeby zrdezygnowac z 3-dniowego weekendu;)
Teraz siedze glownie w HO, ale moje koty sie nie jaraja, tylko marudza, chyba im przeszkadzam.
Choc po urlopie miziaste sie zrobily, chyba nas jednak kochaja;)
Powidzenia:)
Czytalam, ze u was w De chca wprowadzic 4- dniowy tydzien pracy, zeby ratowac miejsca pracy. Ciekawe jak to sie wszystko potoczy dalej…
A koty to wiadomo – nigdy im nie dogodzisz, nawet jak kochaja 😉