Twardy reset wakacyjny

Jest taka książka „W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Dostałam ją od śląskiej przez-płotowej sąsiadki, która okazała się być czytelniczką mojego starego bloga. Uciekasz z Warszawy i przed całym światem na jakąś zapadłą śląską wieś, a przez płot masz kogoś, kto wie o tobie więcej, niż wypada… 😉

Książkę miło się czyta i wyraźnie widać różnice w podejściu do wychowania Francuzów i Polaków, ale wiadomo, że diabeł tkwi nie w wypunktowaniu różnic, a we wprowadzaniu zmian w życie. A z tym zawsze kłopot.

Nie wiem jak to jest z paryskimi dziećmi, bo żadnych nie znam, ale w Grecji dzieci zdecydowanie nie grymaszą. Zwłaszcza, jak się ich tam nie zabierze. Gdyż najlepsze co się może przytrafić zapracowanej i zakochanej w swoim dziecku matce, to wakacje bez potomka.

Tydzień z przyjaciółkami na greckich wyspach był mi bardzo potrzebny. Głównie po to, żeby nie robić nic. Ani obiadu, ani maili, ani wież z klocków, ani porządków, ani nawet wrażenia. Nic. Nic, prócz drinków, wina, spacerów, skakania przez fale z dmuchanym krokodylem i  napełniania gęboworu lokalnymi specjałami. Nasłoneczniłam się, upiaszczyłam, namoczyłam i zatęskniłam. Za dzieckiem, pracą (w klimie), własnym łóżkiem i szybkim internetem. Ale przede wszystkim za luksusem czystych łazienek. Po kilku godzinach na greckim lotnisku (toalety bez drzwi, pozakrywane czarnymi workami, chlustające wodą po nogach przy spłukiwaniu, brak mydła i zapachowe atrakcje), łazienka na Okęciu jawiła mi się jako spełnienie nierealnego marzenia o SPA. Żyjemy w bardzo bogatym i czystym kraju muszę przyznać, acz robię to bardzo niechętnie 😉

No i tęskniłam także za kotem… A kot za mną nie, wiadomo. Zdecydowanie odziedziczył moje geny i zawsze sobie poradzi. Miał zapewnioną opiekę i karmienie, ale sterroryzował osiedle i został przyłapany na spożywaniu z miski wystawianej mu przez innych mieszkańców. Pewnie chcieli, żeby zamknął swojego włochatego ryja i sądzili, że jedzenie w tym pomoże. Swoją drogą, że taki czarny spaślak przekonał kogoś, że jest bezbronnym, bezdomnym i GŁODNYM koteckiem, to jest naprawdę niewytłumaczalne…

 

2 komentarze

  1. Moja droga, ja zwiedziłam toaletę na lotnisku w Basylei-Freiburgu-coś tam.
    Wielki świat, dziki zachód. A toaleta brudna i ciasna. Oraz w Berno tak samo.
    Toalety na Okęciu to szał ciał i uprzęży

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.