Pocieszałam się tym prawem fizyki po śmierci rodziców. Energia nigdy nie znika. Ta dobra i ta zła… Wszystko krąży, przepływa, zmienia kształty i stan skupienia, ale nie znika.
Historia też zatacza koła. Kręgi. Czasami przedziwnie…
Po dość egzotycznej przygodzie na śląskiej wsi, pod czeską granicą, wróciłam do Warszawy.
Wprowadziłam się do mieszkania obok mojego poprzedniego mieszkania. To znaczy bloku obok, ale poprzednio miałam ostatni numer mieszkania, a teraz mam pierwszy. Zamieniłam taras na ogródek, reszta jest w zasadzie taka sama.
Wróciłam do pracy w mediach. Do fabryki, w której pracowałam siedem lat temu, w której mam przyjaciół, znajomych i wydeptane ścieżki.
Chodzę do tych samych knajp, nad tę samą dziką Wisłę, kupuję ten sam chleb, tankuję na tej samej stacji.
W zasadzie prawie nic się nie zmieniło, prócz postarzenia się o 3 lata i Brunosława na pokładzie.
Dom i łąkę na wsi właśnie sprzedaliśmy. Uwielbiam to miejsce, ale pewne mosty trzeba jednak spalić, żeby pójść do przodu.
Ale, ale!
Bo kto kupił od Polki i Holendra dom na wygwizdowie? Dom pośrodku niczego? W wiosce, która ma dwie ulice na krzyż i mieszkańców jest mniej więcej tylu, ile saren w okolicy?
Holender i Polka. Oboje do tej pory mieszkali w NL, więc poziom abstrakcji rośnie wykładniczo 😉
Tak.
Przeważającym argumentem za kupnem domu dla nich były preinstalowane już kocie drzwiczki. Bo tak, dwa koty też się wprowadzają…
Myślę, że rdzenni tambylcy nigdy tego nie ogarną. Ceny działek na bank już skoczyły, skoro to taka ukochana przez Holendrów wieś 😉
Wszystko wraca, mówię Wam.
Zastanów się dwa razy, czy kogoś ugryźć, czy cmoknąć w dupę…
no nie wierzę!
To znaczy – gdybyś to nie była Ty, to w życiu bym nie uwierzyła, ale Tobie takie rzeczy to z palcem w nosie 😉
Krąży ta energia i krąży i ciągle mnie omija…
Daję jak elektrownia i nie wraca… kiedy do cholery to słońce co świeci dla wszystkich zaświeci bardziej dla mnie? Świeci a nie grzeje. Pieprzona żarówka LEDowa.
Nieznasz dnia ani godziny
Mam nadzieję, że do mnie też kiedyś karma wróci…. Oby… 🙂
Twoje historie mnie powalają 🙂
też mam taką teorię, uważam, że energie się jakoś rozpoznają i przyciągają do siebie a wszystkie zdarzenia zataczają kręgi
Jolka, Ty masz kobieto magiczną aurę i przyciągasz nieprzyciągalne.
Z resztą w sumie u Elizebeth Gillbert w Wielkiej Magii było trochę o tej magii.
17 lat temu wymyśliłam sobie taki klapki w drzwiach dla kotów i psa, pamietam jak sąsiedzi pukali się w czoło i mówili ze wymyslam głupoty 🙂
Mój syn zdaje maturę, a ja ( w innej szkole) odpytuję na maturze. On mi mówi: matka nie oblewaj nikogo, bo i mnie obleją. Wierzę w karmę – nie oblewam.
Fengszuja… 🙂
Jest jakieś pocieszenie w całej tej krążącej energii 🙂 Zwłaszcza, gdyby łaskawie to dobro uczynione innym, wróciło do nas szybciutko i w chwili prawdziwej potrzeby… Tego się trzymajmy 😉
Ściskam, nadal ze Śląska 😛
e.