Z dedykacją

Jest taka stara, złota zasada – Piłeś, nie pisz. Bardzo chciałabym nauczyć się jej przestrzegać… 😉 No to lecimy.

Jakąś niepoliczalną liczbę lat temu całkiem przypadkiem wpadłam na klip, który poruszył mnie do kości. Czyli grubo, bo nigdy do chudzielców nie należałam 😉 W każdym razie piosenka i wokaliści zostali ze mną już na zawsze, a ten klip stał się dla mnie bardzo ważny.

Pochodzi z festiwalu w Holandii (ha ha), na który od tamtej pory bardzo chciałam pójść i na który mam nadzieję wybrać się w tym roku. Także jeśli czyta mnie Mikołaj, poproszę bilety na North Jazz Sea Festival 😉 Nie byłam może specjalnie grzeczna, ale też nikogo nie zamordowałam. Wyjątkowo 😉

Ona wulkan energii, głęboka, ciepła, słoneczna.

I on, błyszczący wewnętrznym blaskiem. Trochę niepewny i wycofany, prowadzony przez jej ciepło, trzymany za rękę, robi z jej piosenki Coś Innego. Zabiera ją na zupełnie inny poziom.

Ona patrzy na niego z taką dumą, taka szczęśliwa.

A on mimo, że nie widzi, czyta wszystko w lot…  Jest fantastyczny, tak cudownie ją uzupełnia, w pełni jej ufa. No ale może po prostu mam słabość do facetów ogarniających trąbki…

Ta ich energia zawsze robi mi miękkie kolana. Całe życie marzyłam, żeby mieć z kimś takie porozumienie. Żeby góry przenosić razem, żeby mój wewnętrzny ogień nie palił, ale łączył się z innym…

 

Obejrzyjcie koniecznie, bo samo słuchanie to tutaj za mało.

To piosenka dla wszystkich, którzy mnożą moją energię. Którzy znoszą moje mroczne i cyniczne doły i przeżywają moje niezliczone erupcje energii, napady głupawki, śmiechu i dzikości. Wy już wiecie, że to o Was.

No i tekst. Tekst też. Bardzo.

Ale przypomniał mi się ten kawałek, ponieważ zaczęłam rozmyślać o tych wszystkich „dziwnych” osobach, które poznałam zupełnie przypadkiem, a zostały ze mną na lata i kijem ich nie odpędzisz… 😉

Arek, pamiętasz jak wysłałam Ci ten klip? Siedem żyć temu. Siedząc dwa biurka od siebie. Miałeś być tylko upierdliwym konsultantem, a tu co? Który to już rok razem narzekamy na życie? 😉 Z całą pewnością to mój najdłuższy damsko-męski związek w życiu <3

Z tej samej fabryki, całkiem przypadkiem zostali ze mną Aga i Jacek. Znaliśmy się tylko z mijania na trasie biurko-kuchnia. Potem oni wyjechali poza PL, ja krokiem tanecznym pokonywałam szesnasty „ostatni” zakręt życiowy, wylądowałam w NL i zachwalałam holenderskie życie do tego stopnia, że wpadli na weekend, żeby się rozejrzeć i zostali na stałe. Możecie się śmiać, ale ja to nazywam #efektjolanty 😉 Tak, przenieśli się z Londynu do Haarlem pod moim wpływem! Urok miasta i bliskość plaży też zapewne odegrała pewną rolę w tym procesie, ale przecież wszyscy znamy prawdziwy powód… 😉

I ostatnio, gdy wyskoczyłam na weekend poza NL, usługiwali kotu memu w potrzebach wszelakich. Wracam, a tam niespodziewanie i całkiem WTEM czekała na mnie choinka. Taka żywa, świąteczna, przy kominku, nie? No kto tak robi się pytam?!? <3

I jak się nad tym zastanowię, to absolutnie wszystkie ważne osoby w moim życiu pojawiły się zupełnie nieoczekiwanie. A niektóre stały się też bardzo ważne nieoczekiwanie. Nieoczekiwanie ważne.

I wiecie co? To dopiero widać z większego dystansu. I tego dystansu Wam i sobie życzę.

Bo jak się patrzy z dystansu, to wszystko staje się jasne. Tata mi zawsze mówił, żebym patrzyła na swoje problemy z perspektywy księżyca – wydają się wtedy zawsze absurdalnie małe. Mama wtedy dodawała, że w związku z tym tylko to, co mnie uszczęśliwia, jest ważne. I tylko jeśli ja będę szczęśliwa, mogę budować coś, co innym też da szczęście.

No prawdziwie złote rady, wiem to. Szkoda, że nie zapytałam, jak je wdrożyć w życie… 😉

Naprawdę, owijamy się tyloma warstwami folii bąbelkowej. Żeby chronić siebie, swoją dupę, swoje serce. Innych też owijamy w tę folię, nie? Czy sobie tego życzą, czy nie. A potem, po latach, krzyczą nam w twarz, że gówniana folia ich dusiła, ograniczała, powodowała wysypkę i prowadziła do drogiej terapii, a i tak wszystko bolało, bo folia nie złagodzi upadku z dachu i trzeba się z tym pogodzić.

Tu i teraz. Jedno życie. A żałuje się tylko tego, czego nie miało się odwagi zrobić.

Spokojnej podróży, dokądkolwiek Was tym razem niesie. W głąb siebie. A także tej muzycznej.

34 komentarze

  1. Kamil

    Pamiętam jak wrzuciłaś ten kawałek lata temu na bloga czy na swojego fejsa, nie pamiętam. Zakochałem się w nim od razu i do dziś czasem do niego wracam, szczególnie gdy za oknem nieciekawie bo od niego aż wieje latem, ciepłem i pozytywną energią!
    I pomyśleć, że lata temu trafiłem na bloga, którego przeczytałem z zapartym tchem, a dziś knuję od czasu do czasu coś z jego autorką (a ona nadal wisi mi wino) 😉 😀
    Dziękuję Ci za ten kawałek i za te wszystkie knucia po drodze Arbuzowo-winna Dziewczyno 😀

  2. Magda Ib

    Bo wymyślasz bojfrendy na święta. Na święta przede wszystkim Muzyka i wino. I patrzeć na życie z księżyca… Piękny kawałek ❤️

  3. tantawi

    No kochana, ja tez lata swietlne od Ciebie ten kawalek dostalam. Pisze „dostalam”, bo zamiescilas go na swym najpierwszym chyba blogu.
    Towarzyszyl mi przez te wszystkie lata.
    Duzo by pisac, ale…wczoraj, wlasnie wczoraj sluchalam go z Nim. Pracowalismy razem 9 miesiecy. Obserwowalismy sie, nasmiewalismy sie ze swoich ” samotnosciw tlumie”, singlowych styli zycia itd. Wypady na rum z cola, spacer nad rzeka po 12 godzinnej nocce w pracy. Kolezensko.
    Az tu!!! 3 tygodnie temu, po rumie z cola, nasze rece sie znalazly obok siebie. Nie puscilismy sie do teraz. Na drugi dzien S. przyszedl ze szczoteczka do zebow, ja dalam mu klucze. Ogarnelismy jego mieszkanko i znalezlismy lokatora na wynajem. Wszystko obylo sie bez zbednego gadania, ustalania, jakby oczywistym bylo, ze odtad zyjemy razem.
    Ja, ktora rzadko kiedy kogos zapraszalam do siebie, obawiajac sie, ze dostrzega koci zwirek i nie wyjda na czas.
    On, ktory mial przesrane zycie z Polka, ktora takze zabrala mu dziecko i nie pozwala go widywac.
    Jestesmy razem.
    Pokazalam mu ten kawalek i wspolnie stwierdzilismy, ze zobaczymy Indie i Raula na zywo, osobno, lub razem jak bedzie okazja.
    4 dni temu mialam operacje oka. S. towarzyszyl mi od rana, przez 2 dni opiekujac sie mna i gotujac mi indyjskie jedzenie. Jego boss odmowil mu urlopu, zadzwonil, ze jest chory.
    Boss wezwal go do siebie 2 dni pozniej, w celu wyjasnienia. S stwierdzil, ze ma to w dupie i sie zwalnia. Dostal 50% podwyzke.
    Nie wiem Jolka, czemu Ci to wszystko napisalam, widocznie ten utwor przyniosl to wszystko .
    Wierze, ze dla ludzi jak Ty mozna zmienic kraj zamieszkania.
    Trzymaj sie nasza Cyganeczko 🙂 Usciski dla Bru i Pana Kota.

  4. …bo jak się patrzy za siebie to człowiek ze zdumieniem odkrywa, że gonił za niewiadomoczym a tak naprawdę najważniejszy był Człowiek obok.
    Piękny kawałek i ten facet gra na trąbce niesamowicie.
    North JazzSea Festival …mówisz?

  5. Anja

    Ha! Podpisuje się pod tym 4 ręcami 😉
    Przyjaciele to rodzina, którą wybieramy sobie sami 😉

    Uważam się za mega-giga szczęściarę jeśli chodzi o ludzi (ze stricte facetami-partnerami ciut gorzej, ale heloł… jakaś równowaga w przyrodzie musi być, nie?).

    I tak jakiś milion lat temu na mojej drodze stanął Grzegorz. Nasza znajomość wzięła się od jakiegoś totalnego fakapu, a gdy zapisałam tę znajomość totalnie na straty to On w całego towarzystwa wybrał se właśnie mnie, żeby nie myślała o nim jak o ostatnim skurwysynie. Resztę towarzystwa miał w dupie. No i tak ciągniemy ten wózek z bagażem życiowym… Październik 2018. Informuję, że wyjeżdżam na wakacje. Proszę o dokarmianie futrzanych dup. Wracam i co? Praktycznie całe mieszkanie odnowione/odmalowane/odświeżone. Grzegorz na co dzień normalnie pracował. Mieszkanie malował mi w nocy. Kto normalny tak się zachowuje? Kto robi takie rzeczy? Powiadam Wam – dziecko szczęścia ze mnie.

  6. martuuha

    Nie słyszałam tej piosenki wiele lat. Może nawet nie słyszałam jej od czasu, gdy wrzuciłaś ją u siebie po raz pierwszy. Dziś odsłuchałam o poranku, przed świtem, zaspana i zmęczona po przepracowanym weekendzie. TAKIE ciary.
    Perspektywa księżyca. I przypominam sobie ten bardzo, bardzo stary wpis na starym blogusie, ten o patrzeniu w gwiazdy, albo z gwiazd na nas. Zawsze dodawał mi otuchy. Dziś dodaje mi otuchy samo jego wspomnienie. Dziękuję.
    Czy Tobie potrzeba otuchy? Pod jaki adres słać? :*

  7. niedawno wlasnie dyskutowalismy z mezem na temat comfort zone. z dupa zawinieta w babelkowa folie zyjemy sie coraz wygodniej, ale naprawde fajnie jest sie od czasu do czasu odwinac…

  8. Magda2

    Super klimatyczny kawałek i super fajne historie przeczytałam pod spodem, aż mi się łezka zakręciła. Joolkaa, tylko u Ciebie taki blog 🙂 <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.