Zaczęło się

Jest 14 września, Brunon zaliczył pierwszych 8 dni w szkole. A wcześniej dwa miesiące w przedszkolu.

W przedszkolu było ekstra. To Bru uczył dzieci angielskiego i trochę polskiego, był przytulany, rozumiany, panie mówiły do niego po niderlandzku, a potem po angielsku. I jak już się wszyscy przyzwyczailiśmy, jak zrobiło się naprawdę fajnie, to Brunon skończył 4 lata. A jak ktoś jest TAK starym koniem, nie może chodzić do przedszkola. Więc ostatniego dnia pożegnalne party i… SZKOŁA.

Pewnie nie wiecie, bo niby skąd, ale w NL urodziny świętuje się ciut inaczej niż w PL. Nie ma tortów, bo słodycze są zakazane. No chyba że serowe, ale się nie skusiłam 😉 I to solenizant przynosi prezenty dla innych dzieciaków. Bo on ma koronę, szarfę i uwagę wszystkich, więc żeby dzieciom nie było smutno, one też coś dostają. Drobnostki. Najczęściej owoce, albo jakieś pierdoły typu bańki mydlane za ćwierć euro. Ale oczywiście ja musiałam trafić do przedszkola, gdzie dzieciaki przynosiły jako prezenty dla innych całe paczki pierdół. Więc teges, świnka skarbonka została mocno odchudzona, bo musieliśmy skompletować kilkanaście torebek napchanych chińskim szajsem. Uniseksowym chińskim szajsem, bo przecież wszystkie dzieci muszą dostać to samo. No ale dobra…

 

Szkoła. Jak się przeprowadzaliśmy z Polski, to mi wróżono, że otoczą mnie w NL kolorowi imigranci. No spoko, lubię różnorodność i liczyłam na sklepy i małe bary z orientalnym jedzeniem. A Bru chodził do międzynarodowego przedszkola, w grupie miał dzieci z korzeniami w różnych krajach. I dwóch czarnoskórych nauczycieli. Spoko.

Otóż Haarlem jest bielsze od Warszawy. I wydaje się, że prócz nas nie ma tutaj elementów napływowych 😉 I ani w przedszkolu, ani w szkole nie ma ani jednego dziecka, w podobnej do naszej sytuacji, a Bru ma najciemniejszą skórę… Natomiast nauczycielka ma korzenie arabskie i nosi hidżab, czyli chustę przykrywającą włosy. Brunon mówi, że nosi kaptur i słabo to ogarnia. Bo pani zmienia chusty i codziennie ma inny kolor i wzór. Bru jej nie poznaje i ryczy… Więc mimo tego, że wydawało mi się, że był przygotowany na multikulti, wychodzi na polskiego grubociosanego kołka 😉

I dzisiaj proszę ja Was stało się to, czego się obawiałam. Otóż, podszedł do nas jakiś mały zasmarkany chłopiec i totalnie bez żadnego słownika w dłoni, czy otwartych rozmówek niderlandzko-polskich, żebym mogła coś skumać, zapytał o coś Brunona. A ten bez mrugnięcia, bez konsultacji, bez chowania się pod spódnicę, odpowiedział.

A ja, jak przystało na polską nadopiekuńczą mamuśkę, która właśnie nie może się zdecydować, czy zalać się łzami wzruszenia, unieść się pod sufit z okazji rozpierającej ją dumy, czy też może pogrążyć się w rozpaczy, że straciła na zawsze wyłączność na kanał komunikacyjny z dzieckiem, zapytałam jak rasowy control freak: O CZYM ROZMAWIALIŚCIE?!?!?

Na co otrzymałam, w pełni zasłużone, przewrócenie gałami i westchnięcie…

 

I żeby uprzedzić Wasze komentarze w sprawie nauki niderlandzkiego. Naprawdę, wpadłam już na to, że muszę się nauczyć tego harczącego języka. Oraz kilku życzliwych Holendrów, którzy zawsze mówią co myślą, podzieliło się ze mną swoją opinią na ten temat w kilku zaskakujących sytuacjach…

No ale nie jest to szczególnie proste biorąc pod uwagę, że nadal się czuję, że dopiero co wylądowałam i rozpakowałam kartony. A w robocie muszę mówić po angielsku i ciągle się przecież wszystkiego uczę. ALE. Moja nieoceniona fabryka wyraziła zgodę na nauczyciela 1:1. Wiec prócz niesamowitej stołówki i siłowni, dorzucają mi darmowe lekcje w czasie godzin pracy. Trybiki muszą się przemielić i pewnie gdzieś koło grudnia zacznę, ale jakoś bardzo mi się nie spieszy. Oraz teraz już na 100% nigdy stąd nie odejdę, mój pracodawca jest mistrzem wszechświata w lojalizacji pracowników… 😉

10 komentarzy

  1. martuuha

    Holenderski jest na swój sposób uroczy 😉 Wtedy, gdy zajmuje mi chwilę (lub trzynaście), zanim się zorientuję, że nic nie kumam, i nie ogarniam w jakim jezyku mówią (a potem patrzę, że mają trzy metry wzdłużne, więc musi być niderlandzki, i mam efekt AHA!)

    • Jolinda

      No tak jest 🙂 Podobno, jak nie znają niemieckiego, to mówią po niderlandzku z niemieckim akcentem i też jakoś idzie 😉

  2. Dzinks

    Sprawa jest prosta. Polacy w czasie 2 wojny światowej wyzwalali również Holandię. Niech spierdalają z tymi komentarzami w stosunku do Ciebie. Szczerze ja bym po prostu grzecznie zapytała w odpowiedzi na te komentarze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.