Muszę popełnić wpis o tym, co mnie nadal dziwi w NL, żeby sobie ulżyć. Tak naprawdę chciałabym napisać o tym, co mnie wkurza, ale że pracuję nad swoim nastawieniem, to będzie to spis rzeczy dziwnych 😉
- jak na kraj ludzi jedzących dwa razy dziennie kanapkę z serem, wybór serów jest naprawdę nieduży; to znaczy jest bardzo dużo rodzajów goudy, ale spodziewałam się większej różnorodności gatunkowej
- robią za to serowy popcorn, który niestety uzależnia (kawałki prażonego sera)
- ścieżki rowerowe są święte, natomiast chodniki już nie; pieszy nie jest szczególnie poważany – na chodniku stoją auta, kosze, ROWERY, skutery, rośliny, ławeczki, ozdoby, idąc często trzeba się przeciskać. No, ale przecież w tym kraju się nie chodzi…
- Holendrzy kochają jajka; sałatka bez jajka, to nie sałatka. Na stołówce stoi wielka micha z gotowanymi jajami i totalnie można poznać, kto jest elementem napływowym, a kto lokalesem. Oni biorą te jajka jako starter do posiłku, wkład do sałatki lub zabierają i jedzą po jakimś czasie PRZY BIURKU
- w poniedziałek prawie wszystko jest zamknięte, w tym knajpy i bary, bo odpoczywają po pracującym weekendzie
- po basenie nie suszą włosów, nie poważają czapek, zimowe kurtki też nie są szczególnie powszechne
- odrobina śniegu, czy LIŚCI na torach paraliżuje transport publiczny, bo Holandia pociągami stoi i jak pociągi nie jeżdżą, ludzie są zagubieni, nie docierają do biur i w efekcie biznes nie działa
- poza kolacją, nie jada się tutaj w zasadzie żadnych warzyw – kanapka ma być z serem, a nie z serem I pomidorem I sałatą I-O-MÓJ-BOŻE cebulą, czy ziołami
- nikt się nie spieszy – stoisz na światłach w korku 15min; zapala się zielone i nikt nie rusza. a jak już rusza, to jedzie jak totalny emeryt, mimo że dziesiątki samochodów czekają na przejazd
- przynajmniej raz w tygodniu nachodzą mnie młode dziewczynki i/lub ich mamusie, bo zbierają na jakieś tam cele charytatywne. Już samo to jest dla mnie nowe i z mojego punktu widzenia dość natrętne. ALE. One nie proszą o jednorazową pomoc, one mają przygotowane formularze, które upoważniają organizację, którą reprezentują, żeby regularnie ściągała z mojego konta daną kwotę. I okazuje się, że Holendrzy, którzy boją się płatności dotykowych (bo ktoś im przecież może wyczyścić konto, gdy jadą autobusem), spoko wchodzą w podawanie obcym ludziom swojego numeru konta i podpisywaniem upoważnienia, że spoko, proszę sobie bez mojej dalszej autoryzacji pobierać z mojego konta 20eur/miesiąc… WOW.
- już kilka razy słyszałam o tym, że po tym, jak impreza się odbyła, organizator wysyłał do zaproszonych gości prośbę o przelew np. 50eur za osobę za drinki i przekąski. PO IMPREZIE. bez uprzedzenia. WTF…
- w niektórych knajpach trzeba DODATKOWO płacić za toaletę, mimo że płacisz za drinki i kolację i nie, nie mogą dopisać do rachunku…
Następny wpis o rzeczach, które kocham. Tylko dajcie mi chwilkę na zastanowienie 😉
Oj tam oj tam.. W UK mozna zjesc kanapke z czipsami ziemniaczanymi albo z frytkami albo jesli ktos czuje sie wyjatkowo „zdrowozywnosciowy” to moze tam wlozyc paluszki rybne – ja juz wole ser… A transport tez sie paralizuje jak tylko cos spadnie z nieba. Deszcz na przyklad.
Jako odstraszacz dla organizacji charytatywnych w UK mowie ze wlasnie staram sie o kredyt I absolutnie zaden dodatkowy „direct debit” nie przejdzie bo obnizy moja zdolnosc kredytowa 🙂
Hahaha, kanapka z czipsami jest totalnie czymś, co powinni eksportować 😉
A co powiesz na „deep fried Mars bar”???
Yummy! 😀
Jak dla mnie to jeszcze kanapka z bananem jest dziwna, a Anglicy jedzą toto namiętnie 😉
Szwedzkie dzieci oraz ich rodzice i dziadkowie zbierają kasę na różnej maści kluby sportowe w których owe dzieci trenują. Sprzedają np. kosmiczne ilości ciasteczek lub losy lotto. I tu jest dziwna hipokryzja wszystkim, bo generalnie Szwecja walczy z uzależnieniami, głównie w alkoholizmem i tak alkohol można kupić od 21 roku i tylko specjalnym sklepie. Ale do hazardu i zarabianiu na nim można dopuścić nawet najmniejsze dzieci..I nie grzyba tego nie pojmuję
Z akcji charytatywnych to szwedzkie dzieci w kwietniu sprzedają tzw. „maj blomma” czyli kwiatki majowe. Dochód z nich jest przeznaczony na wakacje dla biednych dzieci (biednych? w Szwecji? dzieci?)
Wiesz co, jestem oburzona okrutnie, jak to gatunkowo jest słabo z serami? To gdzie Ty te sery kupujesz? W Goudzie?
Jeszcze nie słyszałam o takiej akcji płatniczej po imprezie. Z kim Ty się zadajesz? 😉
Płatne toalety w knajpach to ja pamiętam z Polski lat 90tych. Tutaj jeszcze nie trafiłam na takie przybytki. 🙂
A jajecznie wpisuję się w otoczenie. Mogłabym jeść jaja na śniadanie, obiad i kolację.
Zauważyłaś, że Holendrzy piją do lunchu mleko?
Co do serów, to przemyślałam temat i zdaje się, że popełniłam błąd logiczny, bo odniosłam się do oferty serowej w supermarkecie. I ona jest w sumie taka jak w PL. Ale przecież ser kupuje się w sklepie z serem……….. Polskość ze mnie wyłazi 😉
Toalety płatne są np. w Bloemendaal, dlatego teraz plażuję się tylko w Zandvoort! 😉
Płatna impreza przytrafiła się koleżance z pracy.
A o mleku zapomniałam. Nawet do sałatki. Że też sraczki nie dostają! 😉
płatny kibel w knajpie 😀 na mnie by zarobili!