kiedyś już pisałam o dziewczynie, która nazywa się jak ja i na którą przypadkowo wpadłam w sieci. pani jolanta pisała do mnie, gdy siedziałam jeszcze na śląsku, w sprawie pracy.
pracy w warszawie. ha ha.
to znaczy wtedy mówiłam „ha ha”, bo teraz cała sytuacja wydaje mi się dość upiorna jednak.
no bo czujecie? ktoś, kto się nazywa jak Wy, namawia Was do rezygnacji z obecnego życia. Ty mówisz „no nie, fajnie, ale dzięki”, ona mówi – no trudno, ale może jednak kiedyś.
a potem, bardzo zaraz potem, życie wywraca się z plaśnięciem na dupsko i chcesz czy nie, lądujesz w miejscu, które zaproponował twój tożsamościowy sobowtór.
więc jakby mniej ha ha, a więcej ojapierdolę…
ale oczywiście o pani nie myślałam za dużo, bo przecież się nie znamy. a fabrykę se znalazłam inną, tak na wszelki wypadek 😉
tak więc nie myślałam o sprawie aż do serii maili do jolanty, chyba tamtej jolanty, albo innej jolanty o tym samym nazwisku. prawie na pewno mieszkającej w warszawie.
zostałam zalana zdjęciami rodzinnymi.
wujek, ciocia i jakieś wypłosze pod zamkiem w wawie. potem babcia i ciocia nad kawą w jakiejś knajpie. białe bluzki, świeże ondulacje na głowie, jaskrawe pomadki pań po 60-tce.
zgaduję oczywiście, ale wygląda jakby rodzina z prowincji przyjechała do jolanty na weekend z jakiegoś powodu. urodziny? rocznica ślubu?
i te całusy od mamy…
od jej mamy.
no cóż, w moim równoległym życiu jolanta ma się dobrze, a jej rodzice żyją.
to zupełnie bez sensu, ale w takich chwilach zastanawiam się, co musiałabym zrobić, albo właśnie czego nie robić, żeby moje życie potoczyło się torami równoległymi.
pewnie nic.
albo wszystko.
ale jak to mówią, jeśli życie daje ci cytryny, to załatw tequilę i sól i wyciskaj do ostatniej kropli.
bo nie sztuka wygrywać z najmocniejszymi kartami w ręku. sztuka nie poddać się i grać najlepszą możliwą grę z tym gównem, jakie zrzuca nam los.
a zrzuca każdemu, to jasne… różni się tylko nazwą i granulacją.
ale moze pani mysli ze rodzina i posyla zdjecia – moze rozpoznasz…facebook dla opornych…czy myslisz, ze zlosliwosc i psychoza?
p.s.byla kiedys w sieci taka super sesja chyba Czeszki – rozne scenariusze zyc z roznymi partnerami – zdjecia rodzinne ze swiatow rownoleglych. pzdr listopadowo;-)
Pani się pomyliła w adresie, co jej wyłuszczyłam, a ona podziękowała.
No, tak se popatrzeć na życia równoległe i wybrać najciekawsze… 🙂
Dobrze napisane podsumowanie 🙂 so true
ale bełkot
Przeczytaj wszystkie historie na blogu i wtedy wydaj opinię. To nie bełkot, a nawiązanie do wcześniej opisanych wydarzeń z życia autorki bloga.